edukacja nastepcow firmy rodzinne

Punkty widzenia

Zarabiaj, edukuj następców, mądrze pomagaj potrzebującym

Wiesław Wojas (Wojas), ks. Jan Stryczek (Szlachetna Paczka) i Artur Czepczyński (ABC Czepczyński) o ich drodze do sukcesu.

Im wcześniej młodzi ludzie będą poznawali biznes prowadzony przez rodziców, tym większe będą szanse na udaną sukcesję - twierdzili eksperci podczas konferencji z cyklu „Wyzwania dla firm rodzinnych 2016" organizowanego przez Deloitte w Krakowie.

Autor: Beata Tomaszkiewicz, Puls Biznesu (29 listopada 2016 r.)

Następcy pierwsze kroki w firmie rodzinnej zazwyczaj stawiają jeszcze przed studiami.

Konieczność wczesnej edukacji, poznawania firmy, procesów produkcji i zarządzania potwierdza Wiesław Wojas, prezes firmy Wojas, który reprezentuje trzecie pokolenie wytwórców obuwia. Jego dziadek prowadził działalność w okolicach Kalwarii Zebrzydowskiej, jeszcze przed wojną. Ojciec od wczesnej młodości uczył się na cholewkarza.

- Ucząc się od niego, mój młodszy brat zaczął klepać buty jeszcze w latach 80. Ja obserwowałem, poznawałem specyfikę branży, jednak najpierw postanowiłem skończyć studia na AGH, a po nich trafiłem do Nowego Targu, gdzie były największe zakłady obuwnicze - opowiadał Wiesław Wojas.

Do branży nie trafił jednak od razu. Swoje umiejętności biznesowe sprawdzał m.in. jako prezes spółdzielni mieszkaniowej. Ostatecznie, w 1990 r. założył firmę Wojas i zajął się produkcją obuwia. - Udało nam się pozyskać ponad 300 wykwalifikowanych pracowników, z państwowych zakładów Podhale. Chcieli pracować w firmie, która regularnie wypłaca zarobki. 1994 r. nawiązaliśmy pierwsze kontrakty zagraniczne - z Wielką Brytanią i Wschodem. Kryzys w Rosji, bankructwa prywatnych sieci handlowych spowodowały, że zaczęliśmy budować własną sieć handlową. Uniezależniliśmy się od innych. To było wyśmienite posunięcie - opowiadał szef spółki.

Wiesław Wojas nie ukrywał, że w historii firmy były dwa momenty, które mogły ją zniszczyć.

- Pierwszy, w latach 90., gdy jeden z urzędników zanegował nasze, i jeszcze jednej firmy z Nowego Targu, prawo do odliczenia podatku VAT. Gdyby decyzja nie została uchylona, choć była błędna, to razem z konkurentem byśmy upadli, a tysiąc osób z regionu, bo tyle w sumie zatrudnialiśmy, straciłoby pracę - opisywał. Drugi kryzys nastąpił w 2008 r. Dwa lata wcześniej firma Wojas dała się skusić na opcje walutowe i w 2006 r. oraz 2007 r. na nich korzystała. Jednak gwałtowne osłabienie złotego w latach 2008-09 spowodowało, że firma stała się niemal bankrutem. Przetrwała, bo prezes postanowił przeczekać kryzys, nie wycofując się z opcji w momencie, gdy firma zaliczała na nich największą stratę. Sprawę udało się ostatecznie rozwiązać w 2013 r. choć Wojas z jednym z banków nadal jest na drodze sądowej.

- Do opcji przekonał nas nieuczciwy doradca, który nie wyjaśnił nam związanego z nimi ryzyka. Ale te złe doświadczenia wiele nas nauczyły. Teraz przekazujemy dzieciom, czego mają unikać w przyszłości, przed czym się strzec, co wielokrotnie sprawdzać, aby uniknąć pułapek czy problemów z urzędami - mówił Wiesław Wojas.

Dwóch synów i córka już pracują w firmach razem z rodzicami (oprócz sieci sklepów z obuwiem rodzina ma jeszcze hotele i udziały w termach). Prezes nie ukrywa, że dzieci wnoszą wiele do firm, choćby nowe, innowacyjne rozwiązania np. z zakresu e-commerce. Chcą mieć coraz większy wpływ na rozwój przedsiębiorstw.

Subskrypcja

Subskrybuj na e-mail powiadomienia o nowych wydaniach.

Zobacz wszystkie wydania newslettera "Firmy Rodzinne".

Zarejestruj się

Spotkanie firm rodzinnych w Krakowie. Galeria zdjęć

Konstytucja rodzinna a sukcesja

W firmach rodzinnych, które nie mają problemu z sukcesją, to dążenie młodego pokolenia do znacznego udziału w zarządzaniu jest typowe. Jak wynika z badań Deloitte, aż 57 proc. następców zamierza wprowadzić nową strukturę zarządzania przedsiębiorstwami, 56 proc. chce zmienić strategię po przejęciu rodzinnych przedsięwzięć.

Jednak należy być ostrożnym ze zbyt gwałtownymi zmianami. Pierwszą sukcesję przeżywa jedynie 40 proc. firm - ostrzegał Adam Wacławczyk, dyrektor w Deloitte. Przed nieudaną sukcesją, choćby częściowo, uchronić może stworzenie własnej konstytucji rodzinnej, która regulować będzie relacje rodzinne, relacje biznesowe i prawa własności aktywów. Może ona regulować także zarządzanie majątkiem, zasady zarządzania firmą przez rodzinę, sposoby rozwiązywania konfliktów, zasady sukcesji majątkowej - przekazania aktywów, dziedziczenia oraz osobowej - przekazania funkcji zarządczych.

Konstytucja powinna odpowiadać na pytania o wpływ starszego pokolenia na rozwój działalności w trakcie sukcesji i po niej, a także może zawierać plan działań, gdyby do sukcesji nie doszło albo okazała się ona rozczarowująca dla rodziny - podkreślał Adam Wacławczyk.

Ograniczyć liczbę popełnianych błędów w zarządzaniu i sukcesji można, ucząc młode pokolenie biznesu od najmłodszych lat.

Młodzi a finanse

Znaczenie ekonomicznej edukacji dzieci podkreślał podczas konferencji także Artur Czepczyński, właściciel firmy spedycyjnej ABC-Czepczyński, zaangażowany w Radę Firm Rodzinnych Konfederacji Lewiatan i FBN Poland, zrzeszające firmy rodzinne. Podkreślał, że pomoc naukowa już jest. To książka „Świat pieniądza" autorstwa Patrycji Krzanowskiej, która językiem młodych ludzi mówi m.in. o tym, co było przed pieniądzem i skąd się wziął, jaka jest różnica pomiędzy potrzebą a zachcianką, dlaczego pracujemy, co to jest firma itd.

- To bardzo ważne, aby dzieci wiedziały, że warto oszczędzać, jakie są pułapki zadłużania, jak działa świat ekonomii. Wówczas dużo łatwiej będzie im świadomie odpowiadać i za własne finanse, i za rozwój własnych firm - podkreślał Artur Czepczyński. W tym roku przeprowadzi on w 100 szkołach, w klasach 4-6, lekcje z edukacji ekonomicznej. Chce także trafić z książką do szpitali na oddziały dziecięce, bo, jak mówi, dzieci przebywają tam tak długo, że z pewności sięgną po lekturę.

Postrzeganie orgnizacji jest istotne

Eksperci podkreślali także, że każda rodzina prowadząca firmę, powinna określić, jaki wizerunek w lokalnym środowisku zamierza stworzyć, i tak ukierunkować działania sponsorskie, marketingowe i PR, aby jak najlepiej wspierały ten wizerunek. Mówili, że pomagać trzeba mądrze, a nie każdemu. Ks. Jacek Stryczek, prezes stowarzyszenia Wiosna, inicjator projektu Szlachetna Paczka, przekonywał, że warto pomagać potrzebującym rodzinom. - Gdy tworzyliśmy koncepcję Szlachetnej Paczki w 2001 r. w Polsce było 4 mln osób w skrajnym ubóstwie. Pomyślałem, że wystarczy, gdy 4 mln zamożnych odda im to, czego już nie używa - opisywał ks. Jacek Stryczek. Wiedział jedno, bogatsi chcą pomagać, ale chcą to robić w sposób maksymalnie prosty i mieć pewność, że ich wsparcie faktycznie trafi do potrzebujących. Dlatego stworzył, jak sam mówi, firmę usługową, która szuka osób biednych, sprawdza, czy faktycznie są biedne w sposób niezawiniony i czego potrzebują. Następnie te informacje umieszczone są na stronie internetowej. Darczyńca wybiera rodzinę, którą obdaruje wedle własnych preferencji i zasobów. Efekt? W ubiegłym roku Szlachetna Paczka połączyła milion osób. A ksiądz Styczek myśli o tym, co jego stowarzyszenie będzie robiło, gdy pomoc w tej formie nie będzie już potrzebna. I chyba zna odpowiedź, będzie uczyło biednych, jak zarabiać. Specjalny program już przygotowuje.

Czy ta strona była pomocna?