Architektura czasów zwinnych

Artykuł

Architektura czasów zwinnych

Świąteczna niespodzianka

Architecture Hub | Blog o architekturze IT | grudzień 2022

 

“Od przyszłego roku będziemy pracować zwinnie!”. Słowa Prezesa odbiły się echem po największej sali konferencyjnej w biurowcu i wyrwało mnie z zamyślenia. Na świąteczne podsumowanie roku zaproszeni zostali wszyscy dyrektorzy i kierownicy liniowi. I ja. Schowany w kącie pod przeraźliwie zimnym nadmuchem klimatyzatora. Przez całe przemówienie myślałem jedynie o tym, kiedy ktoś to cholerstwo wreszcie naprawi i dlaczego na każdym spotkaniu siadam dokładnie w tym samym miejscu, skoro klimatyzacja jest zepsuta od lat?

Po tych słowach jednak wdzięczny jestem za trochę chłodu. Zwinność. W sumie musiało się to kiedyś stać. Cała nasza konkurencja, firma po firmie, przez ostatnie lata przechodziły na nowy model działania. Niektórym się udało, innym nie. Jednak w każdym przypadku architektów korporacyjnych czekały ciężkie miesiące wytężonej pracy.

Tak się składa, że w Metallii to ja jestem odpowiedzialny za cały zespół architektoniczny. W sumie nawet tego nie planowałem. Po skończeniu studiów byłem pewien, że skończę w jakiejś międzynarodowej korporacji. Może opiekowałbym się jakąś domeną? Setki aplikacji wspierających sprzedaż albo produkcję. Ogromne repozytoria, w których monitorowałbym ich cykl życia i weryfikował zgodność z moimi wytycznymi…

Los chciał, że rodzice Prezesa poprosili mnie o pomoc w zorganizowaniu technologii w nowopowstałej firmie ich syna. Wtedy jeszcze mówiliśmy na niego „Kazik”. Zgodziłem się, bo była to jedna z nielicznych okazji, w których architekt korporacyjny może na własne oczy zobaczyć wynik swojej pracy. W takich firmach decyzje podejmuje się sprawnie, technologię wdraża szybko. Żaden projekt nie utyka na wielomiesięcznych dyskusjach o integracji aplikacji, właścicielstwie danych czy zmianach w modelu kanonicznym.

No i jestem tu – w sali pełnej rozentuzjazmowanych osób. Z choinką migającą do mnie z kąta kolorowymi lampkami. Jakby mówiła – „Ciesz się tymi świętami, póki możesz. Od przyszłego roku zobaczysz, co to znaczy prawdziwy wysiłek.”

To nie jest tak, że jestem przeciwny nowym modelom organizacyjnym, czy ciężkiej pracy. Doceniłbym jednak, gdyby ktoś mnie poinformował, że za chwilę wrzucą w mój uporządkowany świat aplikacji i bitów odbezpieczony granat, bo zmienić będziemy musieli dużo. Choć jeszcze nie wiem ile.

 

***

 

Spotkanie powoli przygasa, ludzie się rozchodzą. Idą kupić swoim bliskim prezenty, na ostatnią chwilę upolować jakiś mało wyliniały strój Świętego Mikołaja. Ja prezenty kupiłem już w październiku. W końcu moja praca polega na planowaniu długoterminowym i przewidywaniu nieprzewidywalnego. Głupio by wyglądało, jeśli nie potrafiłbym z wyprzedzeniem zaplanować wydarzenia, które odbywa się co roku o tej samej porze.

Mogę więc skupić się na tym, jak usłyszaną przed chwilą radosną nowinę przekażę swojemu zespołowi. Sławek, jak już się nabluzga wystarczająco, pewnie nawet będzie zadowolony. Nigdy nie lubił rutyny i ostatnio zaczął narzekać, że za mało się u nas dzieje. Sylwia wszystko przyjmuje ze spokojem, tak że potraktuje to jako kolejne wyzwanie, któremu musi sprostać.

Najbardziej obawiam się rozmowy z Grześkiem. Od lat w sposób… brutalnie niepochlebny… wyraża się o metodykach zwinnych. Za każdym razem wspomina coś o „lenistwie”, „braku dokumentacji” czy „chaosie”. Oczywiście sam nigdy nie przeczytał opisu ani jednej metodyki, a swoją opinię opiera na kilku projektach, których wdrożenie podzieliliśmy na sprinty.

Ja sam od jakiegoś czasu interesowałem się tym tematem, nie wstydzę się do tego przyznać. Wiem, że zwinny sposób działania nie wszędzie się sprawdzi. Zawsze będą istniały pewne wspólne części organizacji, których po prostu nie będzie dało się podzielić. Natomiast przyjmuję do wiadomości, że wiele aplikacji - zwłaszcza tych, które są bliżej klienta, które zmieniają się szybciej i muszą reagować dynamicznie na zmiany na rynku – może na zwinności skorzystać. Tylko co innego jest mieć na jakiś temat opinię, a co innego musieć ją wdrożyć w życie.

 

***

 

Idę lekko opustoszałym open space’em. Na dworze przedświąteczna ulewa. Bing Crosby może sobie śnić o białych świętach. Mnie by wystarczyło, gdybym mógł przynajmniej raz wrócić do domu we względnie suchych butach. Po śnieg pojadę sobie w Alpy. Wyglądając przez okno, widzę, gdzie podziali się wszyscy ludzie z biura. Stoją w korku, próbując opuścić nasze zagłębie biurowe. Ulica wygląda, jakby była przystrojona czerwonymi i białymi świątecznymi lampkami. Samochody, metr po metrze, wiozą swoich pasażerów na zasłużony odpoczynek.

Ja też zaraz dołączę do tej karawany XXI wieku. Przy dźwiękach Chrisa Rea będę jechał do domu na święta. Jeszcze tylko rozmowa z zespołem.

 

***

 

Uderzone pięścią biurko wydało z siebie klekot niedokręconych śrubek i rozrzuconych bezładnie długopisów.

– Będziemy „zwinni”?! Czy oni tam są normalni?! – Sławek wykazał się większą rezerwą niż się obawiałem. Może jednak nastrój świąteczny, który się wszystkim udzielił, okaże się moim sprzymierzeńcem. Zwisający z szafki Mikołaj w skali 1:2 patrzy na nas spokojnym wzrokiem. Jakby mówił – no dalej gnojki, pokłóćcie się na święta, będę miał kilka prezentów mniej do rozwiezienia.

– Przecież dopiero co ustabilizowaliśmy tę kulkę kodu, którą nazywamy szumnie systemem finansowym – kontynuował Sławek – na następny rok mamy kolejkę projektów, której nie obsłużyłby autobus architektów. A oni nam każą rzucić wszystko w cholerę i się „uzwinniać”?

– Ale poczekaj, przecież nikt ci nie każe wszystkiego od razu orać do gołej ziemi – uspokajam go. Przecież Metallia to nie worek kartofli, żeby go tak od razu rozłożyć. Poza tym to może być nawet dla nas dobre. Jeśli nasz Biznes zacznie być odpowiedzialny za dowożenie projektów, to może przestanie na nas wreszcie narzekać. Niech zobaczą, z czym my się tu męczymy.

– Zrobią tylko jeszcze większy bajzel, niż już mamy – Grzesiek postanowił się wreszcie włączyć do rozmowy – Pamiętacie implementację sklepu internetowego? Nikomu w tych ich sprintach nie przyszło do głowy, że ceny produktów powinny jednak skądś się brać. Ja w żadnym „adżajlu” pracować nie będę!

– Właśnie dlatego powinniśmy się w to włączyć już teraz – wspinam się na wyżyny opanowania – Jesteśmy w końcu architektami i naszą rolą jest zapewnić, żeby wszystko to ze sobą współpracowało. Jak chcesz to zrobić, strzelając focha i zamykając się w pokoju?

– Sylwia, weź mu powiedz, że jest głupi – Grzesiek postanowił poszerzyć swój malkontencki front. – Przecież twoje front-endy dostaną tym pierwsze.

– A ja ci powiem, że mi się to nawet podoba. Od dłuższego czasu coraz bliżej pracuję z Markiem ze Sprzedaży i to całkiem fajnie idzie. OK, sklep internetowy poszedł tak sobie, ale my go przecież robiliśmy jeszcze w tradycyjny sposób. Co z tego, że „devi” pracowali w sprintach, skoro zakres, budżet i harmonogram były sztywne. To żaden „adżajl” był.

No proszę. Może jednak nie będzie tak źle, jak myślałem. Jedna za, jeden przeciw i jeden jeszcze bluzga. W naszym niewielkim pokoiku atmosfera powoli stygnie. Wzrok Mikołaja łagodnieje, nawet mała choinka stojąca na biurku zaczęła świecić jakby radośniej. Mój wzrok pada na wielką tablicę wiszącą na ścianie. Jest zabazgrana dziesiątkami prostokątów oznaczających aplikacje Metalli. Te prostokąty są połączone setkami przecinających się linii. Może i dobrze, że będziemy mieli okazję to rozplątać? Jeszcze kilka lat takiego losowego dorzucania kodu i zawalilibyśmy się pod własnym ciężarem. Historia zna takie przypadki. Zaczyna się od jednej aplikacji, potem kolejnych. Na koniec całość jest ze sobą tak splątana, że wszystkie te systemy zlepiają się w jednego, wielkiego potwora. Nadaje się mu wtedy jakąś budzącą grozę nazwę – „Centralny System tego-i-tamtego”. Wszystko po to, żeby nieostrożny programista nie został przez niego pożarty. Zdarzają się od czasu do czasu śmiałkowie… albo głupcy… którzy chcą ubić potwora. Pociąć go na mniejsze części. Znajduje się ich potem ciemną nocą na ławce w parku, jak gadają do siebie… No dobrze, najczęściej po prostu uciekają do firm z bardziej przyjaznymi aplikacjami. Cóż, najwyraźniej my mamy szansę zdusić zło w zarodku.

– No dobrze, słuchajcie – postanawiam zaryzykować ostateczny cios. – Skoro prawie się zgadzamy… poczekaj Grzesiek… prawie się zgadzamy, że to może nie być zły pomysł. Transformacja czeka nas i tak, więc lepiej być do niej przygotowanym.

– Uhm… – odpowiedział mi pełen entuzjazmu pomruk zgody. Na więcej teraz liczyć nie mogę, biorę co dają.

– Podzielmy się więc zadaniami. Sylwia, poczytaj co internety mają do powiedzenia o architekturze zwinnej. Zacząłbym od O-AA Open Group i SAFe. Sławek, skończyłeś już się wściekać? To usiądź nad modelem. Najpierw kanały i CRM. Zobacz, czy da się to jakoś rozsądnie podzielić bez masakrowania tych wszystkich customizacji – nikt mi nie przerywa, jest dobrze. – Grzesiek, jeśli bardzo nienawidzisz agile, to zajmij się core. Pomyśl, jak ERP-a można w to wszystko włączyć. Tego na pewno nie będziemy rozdzielać. Pytania?

– Jest na to jakiś harmonogram? – wreszcie jakiś konkret. Oczywiście od Sylwii.

– Na razie wiemy, że pierwsze ruchy będą około połowy przyszłego roku. Trochę czasu jest, ale weźmy się za to jak najszybciej. Dopóki nie powstanie konkretny plan, ciągniemy aktywne projekty, ale nowe są wstrzymane. Te aktywne też z czasem trzeba będzie przejrzeć na zgodność z nową architekturą.

– No dobrze, a co robimy teraz? – Sławek postanowił dać swój wkład w konstruktywną dyskusję.

– Teraz spadajcie na święta. Odpocznijcie dobrze, pierwszy kwartał zapowiada nam się intensywnie. No, zdrowych, wesołych i tak dalej. Nie ma was.

 

***

 

Wyszli, a ze mnie powoli opada adrenalina. Z jakiegoś powodu jestem podekscytowany. Czy to znaczy, że przez całe święta nie będę mógł się doczekać powrotu do pracy? Nie może być. Musiałem coś nadpsutego zjeść na obiad. Gaszę choinkę i podświetlenie Mikołaja. Do zobaczenia w przyszłym roku, staruszku.

Obrotowe drzwi hall'u wypluwają mnie na ulicę. Proszę, przestało padać. Czyżby moje życzenia zaczynały się spełniać? Idę lekkim krokiem do samochodu. Mój wysłużony diesel zapala od strzału – jedna z zalet ciepłych świąt. Macham na pożegnanie ochroniarzowi, który podnosi mi szlaban i karnie ustawiam się w korku do wyjazdu z dzielnicy.

Jadę do domu. Na święta.





Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o Architekturze Korporacyjnej, zapraszamy do naszych bezpłatnych cykli webinarów:

1. Strategicznie o Dev(Sec)Ops

2. Architektura korporacyjna bez tajemnic

Czy ta strona była pomocna?