Architektura wieku dziecięcego

Artykuł

Architektura wieku dziecięcego

Jak Kazio stał się Kazimierzem

Architecture Hub | Blog o architekturze IT | październik 2022

Dzieci nie marzą o zostaniu wielkimi korporacjami

Zamknijcie na chwilę oczy i udajcie się ze mną w krótką podróż w czasie…

No dobrze, tym razem nie zamykajcie oczu… Weźcie głęboki oddech i wyobraźcie sobie słoneczny poranek w swoim rodzinnym domu. Macie ledwie kilka lat - nie wiecie, który jest dzień tygodnia. Nie umiecie czytać, więc nie dowiedzieliście się, że poza murami waszego domu czeka na was zagrożenie w postaci cząstek PPM, ptasiej grypy, dziury ozonowej, pyłu znad Sahary, dymu ognisk, nisko latających jaskółek… Po prostu wychodzicie na dwór czy - jak kto woli - „na pole”, żeby pobawić się z kolegami i koleżankami. I tak, nie umiecie pisać, więc nie możecie oddać się w mediach społecznościowych kłótni o to, czy wychodzicie „na dwór” czy „na pole”. Życie jest proste.

Nam, konsultantom, często odradza się używania takich słów jak „wszyscy” czy „każdy”. Ale przy obecnym stanie nauki mogę z dużą dozą pewności stwierdzić, że dzieckiem był jednak każdy.

Każdy marzył wtedy o zostaniu kimś. Strażakiem, astronautą, policjantem, żołnierzem. Ja marzyłem o zostaniu elfem. Nie tym od św. Mikołaja, ale tym od Tolkiena – roznoszącym hordy orków z łuku. Latał więc mały Maciek po lesie z patykiem i szukał innych elfów.

Piszę ten artykuł, więc się pewnie domyśliliście, że żadnych elfów nie znalazłem. Elfem nadal chciałbym zostać, ale już z innych powodów. Wszyscy są szczupli, żaden nie ma problemów z nadciśnieniem, a COVIDa są w stanie wyleczyć zielskiem rosnącym pod każdym krzakiem.

Potem nadszedł okres „hakerski”. Tak, po obejrzeniu słynnego filmu z lat 90-tych zabrałem się za ściąganie z sieci exploit’ów i mocowaniu szpilek na kablach miedzianych. Młodszej publiczności spieszę wyjaśnić, że w epoce budek telefonicznych tak się zdobywało nierejestrowany dostęp do Internetu – wbijając się fizycznie w kable telekomunikacyjne modemem.

Musicie mi na słowo uwierzyć, że nie piszę tego artykułu z więzienia, więc karierę hakerską też zarzuciłem.

Na żadnym etapie mojego dzieciństwa nie marzyłem jednak o pisaniu artykułów o architekturze korporacyjnej na blogu Deloitte.

Czuję już w powietrzu powątpiewanie, że nie będę w stanie tej rzewnej historii o latach młodości obrócić w artykuł o strategii technologii.

O wy ludzie małej wiary.

Firmy też nie rodzą się korporacjami

Tak, to będzie artykuł o mniejszych firmach. Ale też o dopiero powstających obszarach działalności firm większych.

Bo tak jak ja od razu nie wiedziałem, kim zostanę w przyszłości, tak i młode organizacje nie wiedzą tego z całą pewnością od razu. Celowo nie używam tu nazwy „start-up”, ponieważ to, o czym będę pisał, dotyczy wszystkich dojrzewających organizacji.

Przez całą młodość małego Maćka dbali o niego rodzice. Kiedy latał z kijem po lesie pilnowali, żeby jednak żadnego orka, czy chociaż dzika, tam nie znalazł. Kiedy już jako Żwirek postanowił zostać „hakerem”, patrzyli, żeby nie posunął się za daleko. Dbali też o jego rozwój, gdy przy kolejnych „pivot’ach” wynikających z osiągania kolejnych… kamieni milowych człowieczeństwa - coraz lepiej określał swoje cele.

Podobnej opieki wymagać będzie technologia każdej rozwijającej się firmy. Oczywiście nie tylko ona, ale znajdujemy się na blogu technologicznym, więc o niej właśnie będziemy mówić. Zapraszam więc na kolejną podróż w czasie.

Poznajcie Kazia Dochodnego

Nasz mały Kazio jest niewielką spółką z o. o. Został dopiero co stworzony i nie wie jeszcze, kim chce być. Może zajmie się handlem detalicznym, może hurtowym, a może logistyką. Na poważne decyzje przyjdzie czas później, teraz będzie poznawał świat pod opieką swoich właścicieli… to znaczy rodziców…

Rodzice zapoznają też małego Kazia z pewnym panem w we flanelowej koszuli – kimś, kto będzie w przyszłości jego opiekuńczym Architektem. To on stworzy pierwszy Projekt, który będzie definiował osobowość i przyszłość naszego brzdąca. Projekt bardzo ogólny i prosty, bo w końcu nikt nie wie, kim nasz Kazio zostanie w przyszłości.

 

Rysunek 1 Pierwszy Projekt Kazia

Jak wspominałem, projekt nie jest specjalnie skomplikowany i znajdują się w nim tylko te obszary, które na pewno muszą wystąpić, niezależnie od działalności – sprzedaż… i podatki. Architekt może też wstępnie zaznaczyć aplikacje, jakich Kazio będzie potrzebował do działania. System finansowo-księgowy jest pierwszym, jaki kupują jego koledzy. W końcu wszystko można w życiu wytrzymać, ale prowadzenie księgi głównej na karcie papieru to jednak krok za daleko.

Drugą aplikacją jest… arkusz kalkulacyjny. Dlaczego tak? Bo jest to najbardziej wszechstronne narzędzie, a nie znając skali działalności trudno uzasadnić zakup jakiegokolwiek droższego narzędzia.

Kazio staje się Kazikiem

Kazie z reguły pozostają Kaziami bardzo krótko. Nawet najmniejsza firma potrzebuje jakiegoś celu i punktu skupienia, jeśli chce się poważnie rozwijać. Nasz Kazio staje się więc Kazikiem.

Wie już, że będzie produkował rzeczy. Rzeczy z metalu. I kolorowe. Może karoserie dla samochodów, a może znaki drogowe. Wybudował sobie pierwszy zakład produkcyjny, ma też swój zespół handlowy i pierwszych poważnych klientów.

Arkusz kalkulacyjny przestaje wystarczać, Kazik wzywa więc Architekta, którego nie widział od kilku lat. Siada on do swojej deski kreślarskiej i wraca z nowym Projektem.

Rysunek 2 Projekt Kazika

Pojawia się więc system do obsługi sprzedaży oraz produkcji. Pojawia się baza produktów. Swoje miejsce znajduje też pierwszy system ERP i prosta hurtownia danych. Dopasowane do skali działalności Kazika, ale dające możliwości późniejszego skalowania. Architekt wierzy bowiem w Kazika i życzy mu jak najlepiej.

Zatrzymajmy się tu na chwilę i pomyślmy, co by się stało, gdyby Kazik nie zadzwonił po Architekta. Jego szybko rosnąca działalność dalej wspierałaby się o system księgowy i arkusz kalkulacyjny. Na tym etapie będą to już zapewne setki arkuszy.

Luki w narzędziach „zapełnia” swoimi pracownikami, którzy mają coraz większe problemy z opanowaniem rosnącej liczby zbiorów danych. Pracują po nocach, w weekendy. W końcu jeden po drugim odchodzą. Ich odejście sprawia, że biznes przestaje się rozwijać i w końcu stabilizuje się w miejscu, w którym mogą go utrzymywać ci nieliczni najwytrwalsi, którzy jeszcze z Kazikiem zostali. Defetystyczne i pesymistyczne? Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie spotkał w życiu co najmniej jednej takiej organizacji.

Nasz Kazik jest jednak mądry, zapewnił narzędzia swoim pracownikom. Co więcej, zrobił to w taki sposób, że na następnym etapie swojego dojrzewania będzie mógł rozwijać już posiadane narzędzia, zamiast wyrzucić je do kosza.

Kazik dojrzewa

Taaak, widzę już tiki nerwowe na twarzach rodziców. Nasz Kazik stał się nastolatkiem i każe na siebie mówić Łysy, Chudy czy Dżordżu. Z braku lepszego określenia na to, co siedzi w głowie nastolatka, ma też zalążki strategii i pomysłu na siebie. Stanie się największą na świecie firmą produkującą aluminiowe felgi do tuningowanych samochodów, którymi poruszają się amerykańscy gangsterzy. Kojarzycie - te z ruchomymi częściami, najczęściej ostro zakończonymi, które zgubicie na pierwszym napotkanym krawężniku.

No cóż, pomysł jak pomysł. Na tym etapie Rodzice przestali być już jedynymi udziałowcami Łysego, pozostali członkowie zarządu myśleli, że to słaby żart i plan na biznes został zaakceptowany.

Szczęśliwy Łysy dzwoni więc do swojego ”ziomeczka“ - Architekta. Architekt widział już w życiu niejedno, więc tłumaczy mu, że jego obecne narzędzia są w stanie wytrzymać nawet ogromny dodatkowy ruch zamówień pochodzący od amerykańskich gangsterów. Nie ma potrzeby robić na tym etapie kolejnych inwestycji.

No może z wyjątkiem przeniesienia części rzeczy do chmury, żeby ruch ze strony internetowej nie musiał podróżować za każdym razem przez ocean. Mógłby też zainwestować w dobre narzędzia do zarządzania IT, ponieważ niedługo może musieć szukać oszczędności na kosztach stałych.

Rysunek 3 Projekt Łysego

Architekt wykazał się ponadwiekową mądrością. Ktoś bardziej zapalczywy mógłby zaproponować Łysemu inwestycję w nowe narzędzia, lepiej dostosowane do jego… unikalnego biznesu. Ale on wiedział, że na to jest za wcześnie. Obecna architektura daje możliwości w miarę szybkiego skalowania, także będzie jeszcze dużo czasu na jej rozwój.

Jeśli Architekt podszedłby do tematu „na bogato”, Łysy musiałby przed rozpoczęciem sprzedaży przeprowadzić kosztowne inwestycje, które wstrzymałyby rozwój na miesiące. Dopiero potem zorientowałby się, że jego pomysł nie był do końca najlepszy i zostałby z ogromnymi kosztami bez przychodów.

Powitajmy pana Kazimierza

Na szczęście dla nas wszystkich, okres nastoletni trwa u nas stosunkowo krótko. W Łysym poziom hormonów osiąga wreszcie stabilny poziom i nasz zbuntowany nastolatek objawia się światu jako Kazimierz.

Kazimierz odebrał bolesną lekcję ze swojej próby wejścia w rynek gangsterski, ale dzięki dobrze zaplanowanym inwestycjom przetrwał. Okazało się też, że może i gangsterzy felg kupować nie chcą, ale zwykli ludzie bardzo je doceniają. Szczególnie odkąd zdjął z nich kręcące się „cosie”.

W tej chwili Kazimierz ma już trzy linie produkcyjne dla felg. Z uwagi na swoje doświadczenie w obróbce aluminium, zaczyna rozmowy z dużymi koncernami samochodowymi o produkcji aluminiowych karoserii dla ich sportowych modeli.

Architekt jest szczęśliwy, że nie nazywa się go już „ziomusiem”, pracuje już też z Kazimierzem na stałe. Pracy jest tyle, że musiał stworzyć cały zespół, który pomaga tworzyć Projekty dla poszczególnych… części Kazimierza…

Tak, wiem, że mój pomysł na personifikację firmy zaprowadził mnie właśnie w dość dziwne miejsce, ale za długo piszę ten artykuł, żeby zmienić podejście.

Więc Projekty… części Kazimierza mogą wyglądać na przykład tak.

${alt}
Kliknij grafikę aby powiększyć

Rysunek 4 Projekty Kazimierza

Kazimierz otrzymał więc pełną architekturę korporacyjną dla wszystkich obszarów swojej działalności. Co ważniejsze, zrobił to w sposób ewolucyjny. Na żadnym etapie swojego życia nie musiał wstrzymywać działalności, wyrzucać elementów swojej architektury, czy wprowadzać ryzyka operacyjnego z uwagi na przestarzałą technologię.

Rola architekta opiekuńczego

Moim kolegom specjalizującym się w zarządzaniu biznesem należy się oczywiście w tym miejscu słowo wyjaśnienia. W żadnym wypadku nie uważam, że przedstawiona tu ewolucja może się odbyć tylko i wyłącznie przy pomocy architekta korporacyjnego. Przedstawiam tu jego perspektywę, ale oczywiście każdy szanujący się architekt współpracuje z całą organizacją i od niej czerpie wiele informacji. Na przykład ocenę ryzyka pomysłu Łysego.

Natomiast posiadanie spójnie prowadzonej i rozwijanej architektury korporacyjnej może dać ogromne korzyści każdej rozwijającej się firmie. Polskie tłumaczenie określenia Enterprise Architecture wprowadza tu lekkie zamieszanie. Architektura ta przeznaczona jest bowiem dla „przedsiębiorstw” (ang. enterprise), nie dla korporacji (ang. corporation). Ale sami przyznacie, że „architektura przedsiębiorstwa” brzmi jakoś dziwnie.

W tym miejscu chciałbym podziękować za inspirację wszystkim naszym wspaniałym klientom: Kaziom i Kazikom (Łysych na szczęście nie mamy…), którzy już przed staniem się Kazimierzami postanowili przemyśleć swoją architekturę. To właśnie nasze rozmowy z przestrzeni ostatniego roku, w szczególności z laureatami Deloitte Best Managed Companies 2022, pozwoliły mi wyjść z koncepcją architektury ewolucyjnej.

Tak trzymać!





Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o Architekturze Korporacyjnej, zapraszamy do naszych bezpłatnych cykli webinarów:

1. Strategicznie o Dev(Sec)Ops

2. Architektura korporacyjna bez tajemnic

Czy ta strona była pomocna?